Była ciepła sobota. Obie siostry odpoczywały po ciężkim tygodniu w szkole tańca. Ciągle rozmyślały kogo tajemniczego atakowały demony. Gdy rozmawiały tak na kanapie, ze strychu dobiegł je jakiś hałas. Czym prędzej pobiegły w tamtym kierunku. Na strychu zobaczyły demona, leżącego na podłodze i otwartą księgę cieni którą chciał ukraść. Sandra już się nad nim zamachnęła, ale Samanta ją powstrzymała.
- Stój, uwięzimy go w klatce z magicznych kamieni. Może nam coś powie!
- Ok, ale później się go pozbędziemy.
Sandra poszła po kryształy, ułożyła je wokół demona. Gdy się obudził, był w magicznym więzieniu.
- Co wyście mi zrobiły?!
- Nic, „zapuszkowałyśmy” cię! – zaśmiała się Sandra.
- Teraz nam wyśpiewasz do czego była ci potrzebna nasza księga cieni! – wskazała na jego nos druga z sióstr.
- Nic wam nie powiem!
- Tak?! Sandra!
Sandra do środka klatki wpuściła mały promień piorunów który otoczył demona. Stwór zajęczał z bólu!
- Jak nie powiesz, moja siostra może się z tobą tak bawić cały dzień. Ona łatwo się nie poddaje.
- To powiesz czy nie?!
- Nic nie powiem!
Samanta spojrzała się na Sandrę. Miała już wypuścić piorun ale demon zaczął krzyczeć.
- Dobra, dobra powiem wam po co była mi wam potrzebna wasza księga cieni.
- Zatem słuchamy!
- Szukam złotego jabłka…
- Brzmi znajomo.
- Szukałem go przez wiele wieków. Po jego zjedzeniu można stać się nieśmiertelnym. No ale nie wiem gdzie ono jest. O pomoc zwróciłem się do Shaxa. Powiedział mi że odpowiedzi znajdę w waszej Księdze Cieni. Myślałem że wszystko pójdzie łatwo, ale wasza głupia księga jest chroniona silnym zaklęciem które mało brakowało a by mnie zabiło.
- I byłby spokój. – skwitowała Sandra.
- Złote jabłko potrzebne nam jest do wywaru, ale najpierw… co zrobimy z tym nędznikiem?
- Wypuśćcie mnie!
- Chciałbyś, Sandro daję ci tę przyjemność - zabij go!
- Ach dziękuje ci za to…
Na ręce Sandry pojawiła się wielka kula piorunów, którą zabiła demona. Po tym wzięła Księgę Cieni i położyła na stojaku.
- Mówił prawdę o złotym jabłku. Daje nieśmiertelność. Znajduje się w pięknej krainie Hesperyd. Są to strażniczki. Mieszkają tam mitologiczne potwory: harpie, gorgony, cyklopi, centaury, chimery, ptaki stymfalijskie i wiele innych.
- Co?! O połowie tych stworzeń w ogóle nie słyszałam. – zamyśliła się Samanta.
- Ja też, ale dla Simona musimy zrobić dużo.
- Jak go odnajdziemy to mu powiem co musiałyśmy przeżyć. A jak się można dostać do tej krainy?
- Wejście znajduje się w Central Parku na Kamieniu Czarownic.
- Już się domyślam, że musimy iść wieczorem…
- Na to wygląda, ale na początku wyposażmy się w broń.
Znalazły kilka luster na gorgony i… tylko tyle bo nie wiedziały jak walczyć z innymi stworami. Ściemniło się. Obie pojechały do Central Parku. Doszły do Kamienia Czarownic.
- Samanta , tu nic nie ma!
- Zapomniałam ci powiedzieć. Dookoła tego kamienia trzeba narysować pentagram tak żeby on znajdował się w samym środku.
- Tylko ciekawe czym narysujemy.
- Nic nie wzięłam do rysowania, ale mam pomysł. Ułożymy patyki w kształcie pentagramu. Może zadziała.
- Nie wiem, ale można zobaczyć.
Łamały tylko długie giętkie patyki.
- O to już ostatni kij! Nic się nie dzieje!
- No nic. Chodźmy lepiej do domu. Jutro przyjdziemy lepiej zaopatrzone.
Obie pojechały do domu. Gdy odjechały kije zaczęły się świecić i otworzył się portal. Wyszły z niego trzy gorgony, wyleciało 5 harpii i 3 ptaki stymfalijskie a także groźna Chimera. Nagle powiał silny wiatr, który rozwiał patyki tworzące pentagram. Portal się zamknął.
Rano gdy dziewczyny oglądały telewizję, w wiadomościach mówiono o dziwnych posągach w central parku, oraz ludzi zaatakowanych przez nieznane stworzenia.
- Coś mi to przypomina…
- Wybierzmy się do parku i zobaczymy co się tam stało!
Gdy przyszły na miejsce, cały park otoczyła policja, a wejście było zabronione.
- Jak się tam dostaniemy?
- Zrobisz małe tornado które przestraszy policjantów. Jak będą uciekać to wejdziemy.
- Ale ja nigdy nie robiłam takiego czegoś! A jak się komu coś stanie?
- Nie będziesz przecież robić tornada stopnia piątego. Tylko mały wir, który przestraszy policjantów.
-Ok.
Sandra zamknęła oczy. Nagle w oddali zaczęło wiać. Wiatr utworzył się w mały wir, który wciągnął do środka śmieci. W tej samej chwili policjanci zaczęli uciekać. W czasie tego chaosu siostry weszły do strefy zakazanej.
- Dobra, już uspokój ten wir.
- Ale jak?
- Ty się mnie pytasz? Spróbuj pomyśleć o spokoju, żeby przestało wiać, bo widzę że to coś przybiera na sile.
- Spróbuję.
Sandra zamknęła oczy. Natychmiast wszystko ucichło.
- Trochę miasto będą musieli posprzątać!
- Lepiej, że śmieci niż ludzi zamienionych w posągi! Popatrz!
Ujrzały kilkoro przerażonych ludzi zamienionych w kamień.
- To pewnie sprawka gorgon.
Nagle nad ich głowami pojawiły się harpie. Były to uskrzydlone stwory o głowie kobiety i tułowiu ptaka. Miały długie, okropne szpony, którymi mogły zabić. Harpie otoczyły dziewczyny.
- To co teraz zrobimy?
- Na trzy wyjdziesz z kręgu a ja się sama rozprawie z nimi.
- Sama? Ok!
- Raz, dwa i… trzy!
Sandra uciekła z kręgu. Już harpie zbliżały się do Samanty. Dziewczyna skuliła się i nagle rozprostowała. Wypuściła falę zimna, którą zamroziła stwory. Gdy upadły na ziemię rozsypały się w drobny mak.
- Tego nigdy nie widziałam!
- Myślałam nad tym atakiem kilka dni.
- Opłacało się! Chodźmy dalej.
Niepewnie szły przez opustoszały park. Czuły się dziwnie. Po chwili zobaczyły przed sobą trzy gorgony zamieniające człowieka w kamień.
- Nie mogę na to patrzeć!
Zaczęły się zbliżać do dziewczyn. Były to stworzenia o tułowiu węża, zębach dzika, a zamiast włosów miały węże.
- Nie możemy patrzeć im w oczy. Bierz lusterka. Czekamy aż podejdą bliżej. Gdy będą chciały nas zamienić odwrócimy się i lustra postawimy przed ich twarze. Mam nadzieję że zamienią się w kamień.
- Idą… są coraz bliżej.
- Znowu na trzy…
- Zgoda!
- Raz…
-Dwa…
I razem – Trzy!
Pokazały potworom lusterka. Wszystkie we trzy zaczęły krzyczeć . Węże na głowie zamieniły się w pył a reszta ciała zamieniła się w kamień. Gdy Sandra dotknęła jedną z nich zamieniła się w piasek. To samo zrobiła z dwiema kolejnymi. Wszyscy ludzie zamienieni w kamień stali się znowu żywi. Nie pamiętając o niczym.
Gdy szły, po drodze zabiły trzy ptaki stymfalijskie. Były to ptaki z żelaznymi piórami, które spadając na ziemię zabijały a ich odchody były trujące.
- Patrz! Jest kamień, ale portal jest zamknięty. Chyba wiatr rozwiał patyki!
- Ale popatrz kto go chroni!
- To chyba Chimera! Trudno będzie się z nią walczyło…
- Mam pomysł. Ja się zajmę potworem a ty postarasz się ułożyć pentagram żeby otworzyć portal.
- No dobra...
Było to stworzenie ziejące ogniem, tułów miało lwa, głowę kozy a ogon skorpiona.
- Ja się postaram go odciągnąć, a ty czym prędzej biegnij do kamienia.
Samanta pobiegła do kamienia. Zaczęła zbierać patyki i je układać. Sandra poszła walczyć ze stworem. Używała swej mocy, ale potwór był na nią odporny.
- Samanta szybciej, ja sobie nie dam rady z nim!
- Już kończę!
Z położeniem ostatniego kija otworzył się portal. Chimera miała już ukłuć Sandrę, ale została wciągnięta przez portal do środka. To samo stało się z prochami gorgon, harpii oraz ptaków stymfalisjkich. Na drugiej stronie portalu ożyły.
- Popatrz - tam widać złote jabłko!
- Jakie ono piękne!
- Jest niedaleko, wejdę i szybko pobiegnę i je zerwę.
- Zgoda. Tylko uważaj na siebie! –krzyknęła za siostrą Sandra.
Samanta weszła w portal. Zaczęła biec. Stwory które zabiła ruszyły za nią. Doszła do drzewa z jabłkiem. Nie mogła go dostać. Postanowiła zamrozić drzewo. Dotknęła je ręką. Zamieniło się w lód. Jabłko spadło. Kobieta je podniosła i zaczęła biec w stronę portalu. Już dochodziła do przejścia, ale nagle przed nią pojawiła się harpia. Stanęła między młotem a kowadłem. Z jednej strony miała harpię z drugiej chimerę, ptaki stymfalijskie, gorgony oraz biegnącego cyklopa. Nagle harpia rozsypała się w pył. Sandra ją zabiła.
- Nikt nie będzie atakował mojej siostry! – wrzasnęła.
Samanta przeszła na drugą stronę portalu. Od razu pozbierały patyki. Portal się zamknął.
- Mało brakowało, a byś tam została…
- Dzięki ci siostro… wracajmy do domu. Zamiast odpoczywać, mamy drugą pracę. Tylko tyle że nie płatną.
- A gdzie jest złote jabłko?
- Ooooo, chyba zgubiłam?
- Co?!
- Żartuję, jest tutaj.
Samanta wyciągnęła z kieszeni błyszczące jak słońce jabłko.
- Ono jest cudowne!
- Masz rację. Schowaj je, ktoś idzie.
Podszedł do nich policjant.
- Co panie tu robią i jak się tu dostały?
- A nic… zwiedzamy sobie!
- Nie wiedzą panie, że grasują tu dziwne stworzenia.
- Teraz już nie. – szepnęła Sandra tak, że usłyszała to tylko Samanta.
Po tych słowach odeszły.