- Sandra uważaj! – z przejęciem krzyknęła Samanta
Demon wycelował w kobietę kula piorunów. Sandra zasłoniła się rękami. Wtedy Samanta wyciągając ręce przed siebie zabiła demona promieniem lodowym.
- Uff … mało brakowało, jak chcesz kolejny raz wzywać demona to róbmy to razem. Wiesz, że nasze moce nie są w pełni rozwinięte…
- Popatrz! Coś zostało z tego demona… - powiedziała Sandra
- Jakaś kartka… - Samanta podniosła pergamin z ziemi.
- Co jest na niej napisane?
- Jakieś dziwne rysunki, dziwny kwiat na jakiejś ręce oraz zamazany napis „una”. Nie mogę odczytać pierwszych liter.
- Pokaż – dziewczyna wyrwała siostrze kartkę.
Obie nie mogły odczytać pierwszych liter. Nagle Sandra wpadła na pomysł.
- Doznałam oświecenia! W Księdze Cieni widziałam zaklęcie na ukazanie tego czego nie widać lub nie ma. Chodźmy na strych.
-No gdzie to było? – zaczęła szukać - Jest! Zaklęcie na coś czego nie ma lub nie widać.
-Ukaż….
- A co robisz?
- Wypowiadam zaklęcie. – odpowiedziała spokojnie Samanta.
- Uważaj na skutki uboczne. Przecież na pierwszej stronie księgi jest napisane: „Nie używaj magii w celach osobistych, inaczej będą niespodziewane skutki”
- To nie jest rzecz osobista. To może być dowód że demona tego nie zabiłaś tylko odegnałaś na jakiś czas.
- Dobra… niech ci będzie.
- „Ukaż to co niewidoczne, pokaż to co zamglone,
Niech ujrzymy tego czego nie widać tu i teraz”
- Popatrz na kartkę! Wszystko robi się widoczne!
- To jakaś mapa. A tam jest napisane…
- Kwiat Fauna!
-Czy przypadkiem nie potrzebujemy tego składnika do wywaru unicestwiającego Shaxa?
- Tak
- No to ruszamy w kolejną podróż!
- Niech będzie… – z westchnieniem powiedziała Samanta. – To co musimy zrobić?
- Zobaczmy co piszą o tym kwiecie w Księdze cieni.
- Mało jest. Tutaj napisano, że to jest najpiękniejszy kwiat na świecie. Nikt dotąd go nie widział. Chroni go potężny demon Faun. Wiele Czarownic i demonów zginęło podczas poszukiwań go, bo daje on ogromną moc wywarów unicestwiających. Nie można zabić Fauna przed zerwaniem kwiatu, bo inaczej kwiat zginie razem z nim.
- A gdzie się on znajduje?
- Nic więcej nie napisali, ale na szczęcie mamy mapę.
Zapomniały o niby zabitym demonie a tym czasem stał on niedaleko, użył mocy niewidzialności.
- „Niech mnie zaprowadzą do tego Fauna, a ja resztą się zajmę” – pomyślał.
- Pokaż mi mapę, poszukajmy wejścia. – powiedziała Samanta.
Obie z przejęciem zaczęły oglądać mapę.
- Początek znajduje się pod znakiem jakby fali, obok niej stoi Statua wolności.
- Tam musi być chyba wejście. Nie mamy wyboru, musimy iść tylko nocą żeby nikt nie widział.
Obie ubrały się w czarne skórzane kostiumy. Jak nigdy czuły, że ktoś je obserwuje.
- Nie pomyślałyśmy tylko jak tam się dostaniemy
Nagle obie znalazły się obok Statui wolności. Nie wiedziały co to było
- Zawsze muszę brać sprawy we własne ręce – pomyślał demon.
Demon przeteloportował dziewczyny.
- Nie wiem kto to zrobił, ale fajnie mieć taką moc.
- Przestań, teraz nie wiemy co robić. Pokaż mapę.
- Wejście znajduje się gdzieś pod wodą. Zabaw się w Mojżesza! Masz moc wody, może się ukaże wejście.
- Ale nie wiem co robić.
- Myśl o wejściu do świata Fauna.
Samanta podeszła na brzeg morza, podniosła ręce do góry. Nagle na wodzie ukazał się ogromny wir z wielką czarną dziurą w środku.
- Ciekawe jak się tam dostaniemy, do tego wiru jest jeszcze jakieś 500 metrów… - powiedziała podenerwowana Sandra.
- Poczekaj jeszcze nie skończyłam!
Kobieta rozpostarła ręce przed siebie. Nagle wody rozstąpiły się na dwie strony i odkryła się sucha droga prowadząca do wejścia.
- Dobra jesteś!
- Wiem o tym.
Obie przybiły sobie piatkę.
Z niepewnością szły po drodze. Bardzo się bały. Z dwóch stron miały słupy wody. Widziały nawet jak pływają ryby.
- Dobra weszłyśmy, co dalej?
- Najpierw zajmę się tym, żeby nikt tego nie zobaczył.
Pstryknęła palcem i obie strony morza wróciły na swoje miejsce.
-Ciemno tu trochę. Może jest tu jakaś latarnia?
- Uważaj!
Nagle z obu stron ścian wyleciały ostre jak brzytwa kolce.
- Dzięki, uratowałaś mi życie.
- Nie ma za co, musimy zdobyć kolejny składnik.
- Co jest na mapie teraz?
- Długi tunel z zasadzkami, potem jak dojdziemy do końca jest coś jakby labirynt a w środku labiryntu jest nasza zdobycz.
I tak przez kilka godzin szły w nieznane. Ciągle było ciemno i wilgotno. Było czuć zapach stęchlizny. W rogach leżały szczątki demonów i czarownic.
- Mam nadzieję, że my tak nie skończymy.
- Nie myśl tak nawet. – wzdrygnęła się Sandra.
- Patrz… widzę światło, chodź szybciej.
Zaczęły obie biec, nagle zatrzymały się na brzegu przepaści.
- Tego nie było na mapie.
- I jak mamy przejść dalej?
-Popatrz, tam jest jakaś tabliczka. „Przejdziesz dalej jeśli uwierzysz. Idź w przepaść.
- Co!?
- Róbmy co każą.
Wzięły się za ręce, w duchu mówiły sobie że nic się nie stanie. Gdy położyły pierwsze nogi na przepaści zaczęły się pod ich nogami pojawiać betonowe płytki. Nagle pod stopami Sandry nie pojawiła się.
- Sandra zaraz ci pomogę, zaraz cię wciągnę… - Samanta złapała siostrę w ostatniej chwili.
- Drugi raz ci dziękuję.
- Nie ma za co. Jesteś moją siostrą.
Gdy się odwróciły, ujrzały wielki labirynt zbudowany z dziwnych latorośli.
- Musimy wchodzić, ale popatrzmy znowu jakaś tabliczka.
- „Im szybciej będziesz biegł tym szybciej nie zginiesz”
- Co to ma znaczyć?
- Zaraz zobaczymy…
Niepewnie weszły w labirynt, gdy zrobiły kilka kroków latorośle ożyły zaczęły się do nich zbliżać i strzelać kolcami. Zaczęły uciekać.
- Już wiem, co znaczyła ta tabliczka – powiedziała w biegu Sandra
- Nie możemy się rozdzielić.
Mijały kolejne minuty. Dziewczyny nie miały siły już biec.
- Popatrz koniec labiryntu, biegnij Samanto biegnij!
Latorośl schwytała za nogę Samantę.
- Sandra ratuj!
Sandra nie wiedziała, co robić. Strzeliła w latorośl piorunem. Na szczęście puściła ona siostrę.
Kobiety doszły do końca. Gdy podniosły głowy do góry i ujrzały baśniowy ogród. Żyły w nim w harmonii najprzeróżniejsze stworzenia magiczne: elfy, skrzaty, chochliki i wiele, wiele innych.
- Nie widzę kwiatu.
Nagle dziwny głos powiedział:
- On jest tutaj!
Gdy się odwróciły, ujrzały dziwne stworzenie. Nie miało oczu. Znajdowały się one na lewej ręce. Miało długie zielone rogi. A na jego ręce znajdował się przecudowny kwiat. Posiadał cztery płatki o kolorze niebieskim i białym z granatowymi kropkami, a jego pręciki jakby żyły.
- Nigdy nikt tak daleko nie doszedł z czarownic…
- Ani z demonów…
Nagle pokazał się demon.
- Ten kwiat jest mój.
W reku demona zapaliła się kula piorunów
- Musimy go powstrzymać, bo inaczej zostaniemy z niczym!
- Obie na trzy użyjmy swoich mocy…
- Zgoda
-Raz
-Dwa
I razem
- Trzyyyyyyy!!!
Z rąk kobiet wyleciał ogromy promień który uderzył w demona. Ów demon rozsypał się w wiele kawałeczków. Nagle przed sobą ujrzały oddającego im pokłon Fauna.
- Co się mu stało? – szeptały
- Ochroniłyście mnie bezinteresownie i dlatego możecie mnie poprosić o jedną rzecz.
- Oddajmy za wygraną, szkoda się mi go zrobiło.
- Masz rację.
- Dlaczego odchodzicie? - powiedział Faun
- I tak nie możesz nam tego dać, bo zginiesz bez niego.
- Domyślam się czego chcecie. Ale jak przebyłyście taką długa drogę to on jest wam bardzo potrzebny.
- Potrzebny nam jest do wywaru unicestwiającego źródło zła – Shaxa, który porwał nam naszego brata.
-Ach ten Shax, nienawidzę go. Zabił moją żonę, i moje dzieci. Dlatego wam ten kwiat dam, choć zginę, ale będę wiedział że on na marne nie poszedł.
W całej krainie słychać było szepty i szemranie.
- Nie rób tego, nie rób!
- Złapcie razem po dwie za płatki i pociągnijcie.
- Nie możemy ciebie zabić. Kto zostanie opiekunem tej krainy?
- Mam następcę. Ciągnijcie!
Obie zaczęły ciągnąć. Pokazał się cały kwiat z łodygą. Dziewczyny były bardzo podniecone tym widokiem. Ale bardzo przygnębiło je to, że Faun nie żyje. Nagle ujrzały, że się porusza.
- On żyje?
- Ja żyję! Mój kwiat wyrósł znowu na ręce!
- Królu… ja wiem co się stało – powiedział mały elf – Jeśli kwiat trafi dobrowolnie do dobrych ludzi Faun narodzi się na nowo!
- Bardzo się cieszymy, ale musimy już wracać…
- Moje elfy was przeteleporują do waszego domu, pamiętajcie że zawsze możecie na mnie liczyć!
Całe i zdrowe wróciły do domu.